Następnego
dnia, gdy pojawił się w kancelarii na umówione spotkanie, założył
koloratkę. To rozwiązało, bez zbędnego wyjaśniania problem jego
tożsamości. Zauważył wielkie zdziwienie i konsternację na twarzy
Izabeli. Zapytał ją o powód jej zmieszania. Nie odpowiedziała.
-
Przeszkadza to pani, że jestem księdzem? – zadał jej ponownie
pytanie, po przedłużającej się chwili milczenia.
- Nie,
skądże – odparła wciąż zmieszana. – Ale przyznaję, że
zaskoczył mnie pan. Nie spodziewałam się, że taki przystojny i
atrakcyjny mężczyzna może być księdzem. Gdyby mi pan powiedział,
że miał kilka żon, mniej bym się zdziwiła – dodała ze
śmiechem.
A potem
długo rozmawiali… Umowa z wydawnictwem nie budziła żadnych
zastrzeżeń Izabeli, domyśliła się, że to tylko pretekst by
spotkać się z nią. Ale zauważyła, że to spotkanie sprawia jej
wiele przyjemności. Cezary był ujmującym mężczyzną, niezwykle
taktowny, subtelny, a przede wszystkim skromny i taki wyciszony
wewnętrznie. I tak prowadził rozmowę, że czuła potrzebę
otwarcia się przed nim. Rzadko zwierzała się komuś, czasem matce,
ale jej stosunki z Barbarą różnie się układały. Spotkała
Cezarego w momencie, kiedy czuła się taka odtrącona przez
najbliższą rodzinę.
Pierwsze,
drugie, trzecie spotkanie z Cezarym…kilka godzin spędzonych na
rozmowie z nim. Po kolejnym spotkaniu przysłał jej o północy
SMS-a „Myślę o tobie…’’
Nie
wiedziała, co ma odpowiedzieć…Zaskoczył ją tym wyznaniem. Była
majowa noc, pachniała maciejka…A ona poczuła się szczęśliwa.
W czerwcu
po raz pierwszy zaprosiła go do swojego domu. Była sama, bo Dagmara
przebywała w Kalifornii. Wyjechała w maju, wracała dopiero we
wrześniu.
Gdy
Cezary zajechał pod wskazany adres, jego oczom ukazała się nieduża
willa z ogrodem.
Połyskiwał
dach z czerwoną dachówką. Dół domu do wysokości piwnic wyłożony
jest cegłą klinkierową, a reszta ścian pomalowana na jasnożółty
kolor. Z całością doskonale komponują się brązowe okna i
rolety. Wokół mnóstwo zieleni, przeważnie trawy i kwiaty,
najróżniejsze krzewy, parę drzew z owocami. A między jabłonią,
a czereśnią hamak, obok ławeczka i stół z parasolem
przeciwsłonecznym. Zauważył, że dom wewnątrz jest nad wyraz
funkcjonalny. Posiada poddasze i okna w dachu, przez które można,
leżąc na łóżku oglądać niebo. Sypialnię znajdującą się na
środkowym poziomie, Izabela urządziła w kolorze zielonym z
beżowymi dodatkami. Szczególną uwagę zwracają piękne zasłony,
które, co rano z namaszczeniem odsłania, by przywitać nowy dzień.
W sypialni wyróżnia się też szafa, która zajmuje całą ścianę,
ma wielkie lustro, ogrom półeczek, szufladek i wieszaków. Kuchnia
w kolorze brązu jest przestronna i przytulna. Z długim blatem i
zlewem tuż przy oknie. Są półeczki z przyprawami i mnóstwem
bibelotów. Salon utrzymany w pastelowej tonacji, wyposażony w
stylowe meble, zachęca do wypoczynku wielką skórzaną kanapą i
dwoma fotelami przy kominku.
W łazience ogromna wanna, z funkcją hydromasażu, w której Izabela zanurza się po ciężkim dniu pracy. Gorąca kąpiel z pianą i bąbelkami zawsze pomaga. Jest też taras, na którym latem można się opalać, a jesienią i wiosną urządzać przyjęcia dla znajomych.
W łazience ogromna wanna, z funkcją hydromasażu, w której Izabela zanurza się po ciężkim dniu pracy. Gorąca kąpiel z pianą i bąbelkami zawsze pomaga. Jest też taras, na którym latem można się opalać, a jesienią i wiosną urządzać przyjęcia dla znajomych.
Cezary
poczuł się jak u siebie…Dom…ciepły i przytulny…jego
nieosiągalne marzenie i pragnienie…
Cały
wieczór spędzili w ogrodzie, potem na tarasie. Rozmawiali. Jedli
truskawki. Pili wino.
Izabeli
wydawało się, że Cezary chciał ją pocałować…A może to były
tylko jej przywidzenia, spowodowane nadmiarem wypitego wina?
Następnego
dnia pojechali do Wiązowny, letniej posiadłości Izabeli. Oczom
Cezarego ukazała się nowoczesna rezydencja usytuowana na pięknej
działce, na skraju Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Większość
działki stanowił starodrzew dębowo-brzozowo-sosnowy.
Mąż
Izabeli lubił to miejsce, bardziej niż dom przy Poselskiej w
Warszawie. Urzekała go dolina Świdra, choć marzył o urządzeniu
siedliska w pobliżu Kampinosu. Miał tam swoje genius loci…Był to
Izabelin. Tak się jakoś składało, że nie znalazł tam ani
odpowiedniej działki, ani domu. Zadowolił się więc Wiązowną
Okazały
dom stanowił integralną część otoczenia. Był znacznie
obszerniejszy niż ten na Saskiej Kępie. Osiem pokoi na piętrze, na
dole pięćdziesięciometrowy salon, połączony z kuchnią. W
centrum salonu fortepian Krystiana…Pokój łazienkowy na górze
Krystian wyposażył w jacuzzi i kabinę prysznicową z hydromasażem.
W piwnicy
duża pralnia, suszarnia i spiżarnia. Ozdobą domu i dumą Krystiana
było letnie patio, pełne egzotycznych roślin. Cezary znów poczuł
się jak w raju…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz