Wszelkie prawa autorskie do tekstów postów i tekstu powieści, w myśl ustawy z dnia 4 lutego 1994r. Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm. należą do właściciela bloga i nie mogą być wykorzystywane bez jego zgody w celach prywatnych lub komercyjnych.

poniedziałek, 11 maja 2015

Zagubione anioły - odc.1



Późnym popołudniem w ten szczególny listopadowy dzień, w którym na chwilę przed zachodem słońca, powietrze jakby zgęstniało, stało się materialne, namacalne, lepkie i przybrało specyficzny żółtawy kolor, nieco zbliżony do sepii, Zuzanna i Piotr pojawili się w domu Izabeli na Saskiej Kępie..
- Miło was widzieć – przywitała ich rozpromieniona Izabela i zaprosiła do salonu.
A tam na sofie siedział nieznany im mężczyzna, na pierwszy rzut oka czterdziestokilkuletni, nad wyraz przystojny, atrakcyjny brunet o czarnych oczach i gęstych włosach, lekko przyprószonych siwizną. Miał taką niesłowiańską urodę…niesłowiańskie oczy, włosy, rysy, karnację. Nastąpiła konsternacja. Na ich widok nieznajomy podniósł się z sofy, a Izabela powiedziała:
- Zuziu, Piotrusiu…chcę wam przedstawić mojego przyjaciela, to jest Cezary Leński – dotknęła jego dłoni i uśmiechając się do niego, dokończyła prezentację:
- Czarku, to moja siostra i szwagier.
Po tej małej ceremonii powitania, zasiedli do suto zastawionego stołu, na którym wśród rozmaitych potraw królowało sushi…bo jak się dowiedzieli jest to ulubione danie Cezarego. Wznieśli toast za spotkanie, ale Cezary nie pił wina, tłumacząc, że niedługo będzie musiał opuścić towarzystwo i zasiądzie za kierownicą, gdyż tego wieczoru ma jeszcze ważną sprawę do załatwienia na Żoliborzu.
W ogóle był taki tajemniczy…Niewiele mówił o sobie…Za to Izabela z nieukrywanym entuzjazmem i dumą opowiadała o nim.
 - Czaruś jest teologiem i pracuje naukowo na uczelni, ale skończył też historię sztuki. Zrobił w Rzymie doktorat z teologii fundamentalnej i obecnie jest prodziekanem wydziału…
 - Letysiu…porozmawiajmy lepiej o czymś innym. Późną jesienią najczęściej rozmawia się o sprawach ostatecznych, ale może twoi goście opowiedzą nam, co słychać w Londynie i jak sprawują się tam polscy emigranci – zaproponował takim miękkim głosem, który łatwo zapamiętuje się i odróżnia od innych.
Zuzanna spojrzała na Piotra i oboje pomyśleli o tym samym, nie rozumieli, co robi u Izabeli ten teolog i dlaczego nazywa ją tak dziwacznie „Letysią’’.
Piotr, żeby nie przedłużać kłopotliwego milczenia, nakreślił Cezaremu współczesne problemy, z jakimi boryka się polska emigracja w Londynie. Wspomniał o ogłoszonym właśnie nowym programie, zakładającym zwiększenie opieki nad Polakami za granicą.
– Bo najpoważniejszymi problemami polskiej społeczności są wciąż nadużycia ze strony angielskich pracodawców w stosunku do zatrudnianych przez nich Polaków, problemy adaptacyjne, a co za tym idzie kwestia bezdomności. – wyjaśniał. - Bywa też, że emigranci są nie tylko wykorzystywani, ale i wyobcowani, traktowani z pogardą, jak zło konieczne. W większości jednak ludzie ci nie żałują swoich decyzji i ściągają z kraju całe swoje rodziny. Jeśli chodzi o mnie, to ja widzę tylko i wyłącznie pozytywne strony tego zjawiska – wyraził swoją opinię Piotr - Ci, którzy wyjadą, jak wrócą, będą bogatsi o nowe doświadczenia. Jeśli zostaną, to nie znaczy, że stracą kontakt z krajem. A środowisko profesjonalistów staje się międzynarodowe. Z kolei, gdy chodzi o przyjazd polskich kadr, to dobrze wykształcone osoby z Polski mogą wprowadzić w Londynie ducha zdrowego współzawodnictwa.
 - Myślę, że po pewnym czasie nowa fala emigracji stworzy syntezę z tego, co było, z tym, co jest teraz i co będzie - podsumował Cezary.
Izabela zaparzyła kawę w ekspresie i rozlewając aromatyczny napój do filiżanek, zagadnęła:
- A czy wy wiecie, jaką niezwykłą, a zarazem praktyczną pasję ma Czarek? – I ujmując jego delikatną, zadbaną, ale bardzo męską dłoń wyjaśniła: – Te ręce potrafią wyczarować najpiękniejsze meble…
 - Co takiego? – zapytali niemal równocześnie Piotr i Zuzanna.
 - Stolarką zajmuję się od kilku lat. Kocham drewno. Zrobiłem rzeczywiście sporo mebli: kwietniki, biblioteki, szafy, kominki.  Takie dłubanie mnie uspokaja.  Pracuję czasami dwanaście godzin dziennie i kiedy skończę taką biblioteczkę przyozdobioną setką miniaturowych ornamentów, jestem naprawdę zmęczony, ale tak pozytywnie. Efekt dodaje energii – opowiadał z ożywieniem Cezary.
- A Piotruś sadzi drzewa – pochwaliła się Zuzanna. – Posadził ich chyba z tysiąc, na wszystkich działkach, jakie znalazły się w jego zasięgu. W ogrodzie Izabeli też rosną jego drzewa.
- To musisz czuć się spełnionym mężczyzną – zwrócił się do Piotra Cezary – Masz syna, wybudowałeś dom, posadziłeś drzewa…Ja nigdy nie wypełnię tej układanki, zawsze będzie mi brakowało jednego elementu... Nigdy nie będę miał syna…w ogóle dziecka – powiedział enigmatycznie, z odcieniem przejmującego smutku
Popatrzyli na siebie zdziwieni. Zuzannę zżerała ciekawość, kim jest ten tajemniczy mężczyzna, o skupionym i zamyślonym obliczu. Intrygował ją swoją specyficzną osobowością, wyciszeniem i tym głębokim, jakby sięgającym dna duszy spojrzeniem…A poza tym był niesamowicie przystojny, ciemna karnacja, czarne oczy i włosy…- Czarny efeb Warszawy – tak go w myśli nazywała.
Niestety Cezary musiał się już pożegnać, wzywały go tajemnicze obowiązki…
Piotr też już chciał wracać do domu, jutro czekała go podróż do Londynu. Zuzanna opanowana przez babską ciekawość, postanowiła zostać jeszcze u siostry i rozpracować tajemniczego bruneta. Obiecała Piotrowi, że przed północą wróci do domu taksówką.
- No, a teraz mów – zwróciła się do siostry, gdy mężczyźni opuścili dom – Skąd wziął się u ciebie ten teolog?
 - Poznałam go w kancelarii, pół roku temu. Przyszedł z umową z wydawnictwa, chciał sprawdzić, czy wszystko jest jak należy od strony prawnej…no i tak zaczęła się nasza znajomość – uśmiechnęła się Izabela. Siostry przeszły na piętro do sypialni.
 - Jest wolny, czy ma żonę? Rozwiedziony? – dopytywała się Zuzanna.
Izabela milczała. Zuzanna odpowiedziała sobie sama na to pytanie. – A więc jest żonaty…no tak…ale trudno, żeby taki przystojny i atrakcyjny mężczyzny żył w celibacie…
Izabela poruszyła się niespokojnie.
 - Nie przejmuj się – zażartowała Zuzanna – Prawdziwy mężczyzna jest zawsze mężem innej kobiety.
 - Czarek nie ma żony! – odpowiedziała poważnie Izabela – I w myśl prawa cywilnego jest wolnym mężczyzną.
 - O! Szkoda! – Zuzanna udawała zawiedzioną. – Ominie cię rozgrywka z ewentualną żoną. Jest więc rozwiedziony? – prowadziła dalej swe śledztwo.
 - Nie! – ucięła Izabela.
 - No to, co z nim? Kawaler?
 - Można tak powiedzieć…- Izabela była dziwnie tajemnicza.
 - Z odzysku?
 - Nie.
 - O rany! – wykrzyknęła Zuzanna – Nówka?? Wciąż żyje w celibacie?
 - A ty skąd o tym wiesz? Nie miał założonej koloratki.
 - Czego? – Oczy Zuzanny wyrażały zdziwienie.
 - Nie wiesz, co to koloratka? Taki kołnierzyk, który noszą duchowni…
 - Głuptasie…wiem, co znaczy to słowo. Ale jaki związek ma koloratka z Cezarym? Nie chcesz chyba powiedzieć, że on jest…
 - Tak, Czarek jest księdzem – powiedziała wolno Izabela.
 - Zakochałaś się w księdzu?
 - Tak, kocham go, choć nie powinnam – wyznała szczerze.
 - Zwariowałaś! – oburzyła się Zuzanna. – Ksiądz to ksiądz i należy mu dać spokój! Poszukaj sobie inny obiekt miłości!
 - Czarek to normalny mężczyzna, choć obdarowany specyficznymi cechami religijnymi składającymi się na jego kapłańskie powołanie. Też odczuwa zwykłą potrzebę kochania i bycia kochanym przez kobietę, czy potrzebę bycia ojcem – broniła go Izabela. - Niestety - westchnęła - od wielu wieków obowiązkowy celibat wyklucza taką możliwość by mógł realizować się jako mąż i ojciec. To czynniki bardzo ważne, choć nam, osobom świeckim, cieszącym się ciągle normalnym życiem, mogą wydać się banalne. Narzucony przez kościół celibat odłącza Czarka jako kapłana od normalnego życia w małżeństwie i rodzinie. Z tą sytuacją Czarek nie chce się pogodzić, to poddawanie się dyscyplinie kościelnej jest dla niego bardzo bolesne, więc w skrytości swego serca tęskni do tej normalności, dziś mu zabronionej.
Czaruś wie, że jeżeli porzuci celibat narazi się na liczne kłopoty w Kościele, w wyniku, których zostanie pozbawiony praw do nauczania, nie będzie mógł kontynuować pracy naukowej, dotkną go jeszcze inne sankcje kościelne.- wyjaśniała rozżalona Izabela.
 - Wiedział, na co się decyduje, celibat przyrzekał dobrowolnie…- Zuzanna była nieustępliwa.
 - To prawda…- przyznała Izabela - nie od razu zdecydował się na kapłaństwo, najpierw skończył historię sztuki, a dopiero potem zaczął studiować teologię na rzymskim Uniwersytecie Gregoriańskim, gdzie uzyskał doktorat z teologii fundamentalnej. W Rzymie otrzymał też święcenia kapłańskie. Przez rok służył nawet w korpusie dyplomatycznym Watykanu.
- I nagle, po kilkunastu latach zaczął uwierać go celibat? – zakpiła Zuzanna.
- Czaruś bardzo starał się być wierny swemu powołaniu, dopiero teraz dały o sobie znać problemy związane z samotnością, z brakiem normalnego życia w małżeństwie i rodzinie, z niemożliwością realizacji własnej potrzeby miłości.
 - To, po co został księdzem, skoro chce mieć żonę? – zapytała z wyrzutem. Zuzanna nie znajdowała wytłumaczenia dla osoby, która najpierw składała śluby kapłańskie, a teraz chce porzucić sutannę.
 - On po prostu ma powołanie kapłańskie, tak jak ty czy ja mamy powołanie by być prawnikiem. Czaruś naprawdę ma powołanie duchowne. I można powiedzieć, że zawsze, bez względu na wszystko, będzie je miał. A poza tym Czarek uważa, że byłby dobrym kapłanem, posiadając normalną rodzinę. Ja też w małżeństwie i rodzinie nie widzą przeszkody, która utrudniałaby mu pracę duszpasterską w parafii. Ale w kościele rzymsko- katolickim to niemożliwe, a on nie chce zmieniać wyznania.
 - No, właśnie…a w której parafii on służy? – zainteresowała się Zuzanna.
 - Czarek nie jest szeregowym księdzem, nie jest wikariuszem na parafii. On zajmuje się duszpasterstwem akademickim.
- Ale msze odprawia?
- Oczywiście, właśnie w tym celu pojechał teraz na Żoliborz.
- A ty uczestniczysz w jego mszach?
- Nie! – odpowiedziała szczerze – Wiesz, że zawsze byłam daleko od kościoła.
- A co na to Cezary?
- Nie usiłuje mnie na siłę nawracać…na to potrzeba czasu. Szanuje moje poglądy.
- Więc nie widziałaś jak wygląda w tych ozdobnych ornatach? Na pewno dodają mu uroku…
- Kobieto! – roześmiała się Izabela – Ja Czarka jeszcze nigdy nie widziałam w sutannie, a ty mnie pytasz o jakieś ornaty. Gdy pierwszy raz przyszedł do kancelarii, miał założoną koloratkę, po prostu chciał, żebym wiedziała, że jest księdzem.
 - I tak od razu zakochał się w tobie?
 - Nasza znajomość to były długie rozmowy o życiu. Dzięki temu dowiedziałam się, że bezżeństwo księży nie jest dogmatem, że nie ma żadnej teologii celibatu. Bóg dał człowiekowi wolność wyboru, lecz do tego niezbędna jest alternatywa, a takiej ksiądz katolicki nie ma. Celibat jest tylko bardzo wygodnym instrumentem zarządzania Kościołem, instrukcją bycia w strukturze kościelnej. – Izabela od kilku miesięcy stała się orędowniczką zniesienia obowiązku bezżeństwa księży.
- To bardzo trudne sprawy – przyznała Zuzanna – Nie nam o tym decydować. Ja osobiście uważam, że celibat to tradycja, więc niech zostanie w kościele. Ale ty mi jeszcze wyjaśnij jedno – nagle coś sobie przypomniała. – Dlaczego Czarek nazywa ciebie Letysią?
 - To zdrobnienie od Letycji – odpowiedziała Izabela.
 - Ale dlaczego nadał tobie takie dziwne imię?
- To długa historia. Nie chce mi się teraz o tym gadać. Kiedyś ci wyjaśnię – obiecała.
Nie była jeszcze gotowa, by opowiadać siostrze o takich intymnych sprawach jak ta właśnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz