Późnym popołudniem w ten
szczególny listopadowy dzień, w którym na chwilę przed zachodem słońca,
powietrze jakby zgęstniało, stało się materialne, namacalne, lepkie i przybrało
specyficzny żółtawy kolor, nieco zbliżony do sepii, Zuzanna i Piotr pojawili
się w domu Izabeli na Saskiej Kępie..
- Miło was
widzieć – przywitała ich rozpromieniona Izabela i zaprosiła do salonu.
A tam na sofie
siedział nieznany im mężczyzna, na pierwszy rzut oka czterdziestokilkuletni,
nad wyraz przystojny, atrakcyjny brunet o czarnych oczach i gęstych włosach,
lekko przyprószonych siwizną. Miał taką niesłowiańską urodę…niesłowiańskie
oczy, włosy, rysy, karnację. Nastąpiła konsternacja. Na ich widok nieznajomy
podniósł się z sofy, a Izabela powiedziała:
- Zuziu,
Piotrusiu…chcę wam przedstawić mojego przyjaciela, to jest Cezary Leński – dotknęła
jego dłoni i uśmiechając się do niego, dokończyła prezentację:
- Czarku, to
moja siostra i szwagier.
Po tej małej
ceremonii powitania, zasiedli do suto zastawionego stołu, na którym wśród rozmaitych
potraw królowało sushi…bo jak się dowiedzieli jest to ulubione danie Cezarego. Wznieśli
toast za spotkanie, ale Cezary nie pił wina, tłumacząc, że niedługo będzie
musiał opuścić towarzystwo i zasiądzie za kierownicą, gdyż tego wieczoru ma jeszcze
ważną sprawę do załatwienia na Żoliborzu.
W ogóle był taki
tajemniczy…Niewiele mówił o sobie…Za to Izabela z nieukrywanym entuzjazmem i
dumą opowiadała o nim.
- Czaruś jest teologiem i pracuje naukowo na
uczelni, ale skończył też historię sztuki. Zrobił w Rzymie doktorat z teologii fundamentalnej
i obecnie jest prodziekanem wydziału…
- Letysiu…porozmawiajmy lepiej o czymś innym.
Późną jesienią najczęściej rozmawia się o sprawach ostatecznych, ale może twoi
goście opowiedzą nam, co słychać w Londynie i jak sprawują się tam polscy
emigranci – zaproponował takim miękkim głosem, który łatwo zapamiętuje się i
odróżnia od innych.
Zuzanna
spojrzała na Piotra i oboje pomyśleli o tym samym, nie rozumieli, co robi u
Izabeli ten teolog i dlaczego nazywa ją tak dziwacznie „Letysią’’.
Piotr, żeby nie
przedłużać kłopotliwego milczenia, nakreślił Cezaremu współczesne problemy, z
jakimi boryka się polska emigracja w Londynie. Wspomniał o ogłoszonym właśnie nowym programie, zakładającym
zwiększenie opieki nad Polakami za granicą.
– Bo najpoważniejszymi problemami
polskiej społeczności są wciąż nadużycia ze strony angielskich pracodawców w
stosunku do zatrudnianych przez nich Polaków, problemy adaptacyjne, a co za tym
idzie kwestia bezdomności. – wyjaśniał. - Bywa też, że emigranci są nie tylko
wykorzystywani, ale i wyobcowani, traktowani z pogardą, jak zło konieczne. W
większości jednak ludzie ci nie żałują swoich decyzji i ściągają z kraju całe
swoje rodziny. Jeśli chodzi o mnie, to ja widzę tylko i wyłącznie pozytywne
strony tego zjawiska – wyraził swoją opinię Piotr - Ci, którzy wyjadą, jak
wrócą, będą bogatsi o nowe doświadczenia. Jeśli zostaną, to nie znaczy, że
stracą kontakt z krajem. A środowisko profesjonalistów staje się międzynarodowe. Z kolei, gdy chodzi o
przyjazd polskich kadr, to dobrze wykształcone osoby z Polski mogą wprowadzić w
Londynie ducha zdrowego współzawodnictwa.
- Myślę, że po pewnym czasie nowa fala
emigracji stworzy syntezę z tego, co było, z tym, co jest teraz i co będzie - podsumował
Cezary.
Izabela
zaparzyła kawę w ekspresie i rozlewając aromatyczny napój do filiżanek,
zagadnęła:
- A czy wy wiecie, jaką niezwykłą, a zarazem praktyczną
pasję ma Czarek? – I ujmując jego delikatną, zadbaną, ale bardzo męską dłoń
wyjaśniła: – Te ręce potrafią wyczarować najpiękniejsze meble…
- Co takiego? –
zapytali niemal równocześnie Piotr i Zuzanna.
- Stolarką zajmuję się od
kilku lat. Kocham drewno. Zrobiłem rzeczywiście sporo mebli: kwietniki,
biblioteki, szafy, kominki. Takie dłubanie mnie uspokaja. Pracuję
czasami dwanaście godzin dziennie i kiedy skończę taką biblioteczkę
przyozdobioną setką miniaturowych ornamentów, jestem naprawdę zmęczony, ale tak
pozytywnie. Efekt dodaje energii – opowiadał z ożywieniem
Cezary.
- A Piotruś
sadzi drzewa – pochwaliła się Zuzanna. – Posadził ich chyba z tysiąc, na wszystkich
działkach, jakie znalazły się w jego zasięgu. W ogrodzie Izabeli też rosną jego
drzewa.
- To musisz czuć
się spełnionym mężczyzną – zwrócił się do Piotra Cezary – Masz syna, wybudowałeś
dom, posadziłeś drzewa…Ja nigdy nie wypełnię tej układanki, zawsze będzie mi
brakowało jednego elementu... Nigdy nie będę miał syna…w ogóle dziecka –
powiedział enigmatycznie, z odcieniem przejmującego smutku
Popatrzyli na
siebie zdziwieni. Zuzannę zżerała ciekawość, kim jest ten tajemniczy mężczyzna,
o skupionym i zamyślonym obliczu. Intrygował ją swoją specyficzną osobowością,
wyciszeniem i tym głębokim, jakby sięgającym dna duszy spojrzeniem…A poza tym
był niesamowicie przystojny, ciemna karnacja, czarne oczy i włosy…- Czarny efeb
Warszawy – tak go w myśli nazywała.
Niestety Cezary musiał
się już pożegnać, wzywały go tajemnicze obowiązki…
Piotr też już
chciał wracać do domu, jutro czekała go podróż do Londynu. Zuzanna opanowana
przez babską ciekawość, postanowiła zostać jeszcze u siostry i rozpracować
tajemniczego bruneta. Obiecała Piotrowi, że przed północą wróci do domu
taksówką.
- No, a teraz
mów – zwróciła się do siostry, gdy mężczyźni opuścili dom – Skąd wziął się u
ciebie ten teolog?
- Poznałam go w kancelarii, pół roku temu.
Przyszedł z umową z wydawnictwa, chciał sprawdzić, czy wszystko jest jak należy
od strony prawnej…no i tak zaczęła się nasza znajomość – uśmiechnęła się
Izabela. Siostry przeszły na piętro do sypialni.
- Jest wolny, czy ma żonę? Rozwiedziony? –
dopytywała się Zuzanna.
Izabela
milczała. Zuzanna odpowiedziała sobie sama na to pytanie. – A więc jest
żonaty…no tak…ale trudno, żeby taki przystojny i atrakcyjny mężczyzny żył w
celibacie…
Izabela
poruszyła się niespokojnie.
- Nie przejmuj się – zażartowała Zuzanna –
Prawdziwy mężczyzna jest zawsze mężem innej kobiety.
- Czarek nie ma żony! – odpowiedziała poważnie
Izabela – I w myśl prawa cywilnego jest wolnym mężczyzną.
- O! Szkoda! – Zuzanna udawała zawiedzioną. –
Ominie cię rozgrywka z ewentualną żoną. Jest więc rozwiedziony? – prowadziła
dalej swe śledztwo.
- Nie! – ucięła Izabela.
- No to, co z nim? Kawaler?
- Można tak powiedzieć…- Izabela była dziwnie
tajemnicza.
- Z odzysku?
- Nie.
- O rany! – wykrzyknęła Zuzanna – Nówka?? Wciąż
żyje w celibacie?
- A ty skąd o tym wiesz? Nie miał założonej
koloratki.
- Czego? – Oczy Zuzanny wyrażały zdziwienie.
- Nie wiesz, co to koloratka? Taki kołnierzyk,
który noszą duchowni…
- Głuptasie…wiem, co znaczy to słowo. Ale jaki
związek ma koloratka z Cezarym? Nie chcesz chyba powiedzieć, że on jest…
- Tak, Czarek jest księdzem – powiedziała
wolno Izabela.
- Zakochałaś się w księdzu?
- Tak, kocham go, choć nie powinnam – wyznała
szczerze.
- Zwariowałaś! – oburzyła się Zuzanna. –
Ksiądz to ksiądz i należy mu dać spokój! Poszukaj sobie inny obiekt miłości!
- Czarek to normalny mężczyzna, choć
obdarowany specyficznymi cechami religijnymi składającymi się na jego
kapłańskie powołanie. Też odczuwa zwykłą potrzebę kochania i bycia kochanym
przez kobietę, czy potrzebę bycia ojcem – broniła go Izabela. - Niestety - westchnęła
- od wielu wieków obowiązkowy celibat wyklucza taką możliwość by mógł realizować
się jako mąż i ojciec. To czynniki bardzo ważne, choć nam, osobom świeckim,
cieszącym się ciągle normalnym życiem, mogą wydać się banalne. Narzucony przez
kościół celibat odłącza Czarka jako kapłana od normalnego życia w małżeństwie i
rodzinie. Z tą sytuacją Czarek nie chce się pogodzić, to poddawanie się
dyscyplinie kościelnej jest dla niego bardzo bolesne, więc w skrytości swego
serca tęskni do tej normalności, dziś mu zabronionej.
Czaruś wie, że jeżeli porzuci
celibat narazi się na liczne kłopoty w Kościele, w wyniku, których zostanie
pozbawiony praw do nauczania, nie będzie mógł kontynuować pracy naukowej,
dotkną go jeszcze inne sankcje kościelne.- wyjaśniała rozżalona Izabela.
- Wiedział, na co się decyduje, celibat
przyrzekał dobrowolnie…- Zuzanna była nieustępliwa.
- To prawda…- przyznała Izabela - nie od razu
zdecydował się na kapłaństwo, najpierw skończył historię sztuki, a dopiero
potem zaczął studiować teologię na rzymskim Uniwersytecie Gregoriańskim, gdzie
uzyskał doktorat z teologii fundamentalnej. W Rzymie otrzymał też święcenia
kapłańskie. Przez rok służył nawet w korpusie dyplomatycznym Watykanu.
- I nagle, po kilkunastu latach
zaczął uwierać go celibat? – zakpiła Zuzanna.
- Czaruś bardzo starał się być
wierny swemu powołaniu, dopiero teraz dały o sobie znać problemy związane z
samotnością, z brakiem normalnego życia w małżeństwie i rodzinie, z niemożliwością
realizacji własnej potrzeby miłości.
- To, po co został księdzem, skoro chce mieć
żonę? – zapytała z wyrzutem. Zuzanna nie znajdowała wytłumaczenia dla osoby,
która najpierw składała śluby kapłańskie, a teraz chce porzucić sutannę.
- On po prostu ma powołanie kapłańskie, tak
jak ty czy ja mamy powołanie by być prawnikiem. Czaruś naprawdę ma powołanie
duchowne. I można powiedzieć, że zawsze, bez względu na wszystko, będzie je
miał. A poza tym Czarek uważa, że byłby dobrym kapłanem, posiadając normalną
rodzinę. Ja też w małżeństwie i rodzinie nie widzą przeszkody, która
utrudniałaby mu pracę duszpasterską w parafii. Ale w kościele rzymsko-
katolickim to niemożliwe, a on nie chce zmieniać wyznania.
- No, właśnie…a w której parafii on służy? –
zainteresowała się Zuzanna.
- Czarek nie jest szeregowym księdzem, nie
jest wikariuszem na parafii. On zajmuje się duszpasterstwem akademickim.
-
Ale msze odprawia?
-
Oczywiście, właśnie w tym celu pojechał teraz na Żoliborz.
-
A ty uczestniczysz w jego mszach?
-
Nie! – odpowiedziała szczerze – Wiesz, że zawsze byłam daleko od kościoła.
-
A co na to Cezary?
-
Nie usiłuje mnie na siłę nawracać…na to potrzeba czasu. Szanuje moje poglądy.
-
Więc nie widziałaś jak wygląda w tych ozdobnych ornatach? Na pewno dodają mu
uroku…
-
Kobieto! – roześmiała się Izabela – Ja Czarka jeszcze nigdy nie widziałam w
sutannie, a ty mnie pytasz o jakieś ornaty. Gdy pierwszy raz przyszedł do
kancelarii, miał założoną koloratkę, po prostu chciał, żebym wiedziała, że jest
księdzem.
- I tak od razu zakochał się w tobie?
- Nasza znajomość to były długie rozmowy o
życiu. Dzięki temu dowiedziałam się, że bezżeństwo księży nie jest dogmatem, że
nie ma żadnej teologii celibatu. Bóg dał człowiekowi wolność wyboru, lecz do
tego niezbędna jest alternatywa, a takiej ksiądz katolicki nie ma. Celibat jest
tylko bardzo wygodnym instrumentem zarządzania Kościołem, instrukcją bycia w
strukturze kościelnej. – Izabela od kilku miesięcy stała się orędowniczką
zniesienia obowiązku bezżeństwa księży.
-
To bardzo trudne sprawy – przyznała Zuzanna – Nie nam o tym decydować. Ja
osobiście uważam, że celibat to tradycja, więc niech zostanie w kościele. Ale
ty mi jeszcze wyjaśnij jedno – nagle coś sobie przypomniała. – Dlaczego Czarek
nazywa ciebie Letysią?
- To zdrobnienie od Letycji – odpowiedziała
Izabela.
- Ale dlaczego nadał tobie takie dziwne imię?
-
To długa historia. Nie chce mi się teraz o tym gadać. Kiedyś ci wyjaśnię –
obiecała.
Nie
była jeszcze gotowa, by opowiadać siostrze o takich intymnych sprawach jak ta
właśnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz