Kiedy wchodzisz na drabinę, tylko po to, żeby pokazać ludziom, że jesteś wyżej niż oni, szybko spadniesz w dół.
Przeczytałam te słowa
w poradniku B. Pawlikowskiej „Moja dieta cud”.
Różne są opinie o
książkach Pawlikowskiej.
Mnie podoba się w nich
to, że autorka, nie będąc z wykształcenia psychologiem, robi to,
co
najlepsze w takim wypadku, czyli odwołuje się do swoich własnych życiowych doświadczeń.
najlepsze w takim wypadku, czyli odwołuje się do swoich własnych życiowych doświadczeń.
Dla mnie jest
wiarygodna, bo pisze o sobie, o tym jak wiele przeżyła; gwałt,
anoreksję, bulimię, próby samobójcze.
Jej poradniki trafiają
na pewno do kogoś, kto tak jak ja, jest na rozstaju dróg. Kto, tak
jak ja, jest na etapie poszukiwań, usilnych poszukiwań zmian swego
życia.
Wielu czytelników
zarzuca autorce, że w poradnikach się powtarza, powtarza te same
treści, wałkuje te same zwroty i terminy, itp. Sądzę, że czyni
to świadomie, aby pewne kwestie utrwalić i zapisać w naszej
podświadomości.
Poradniki Pawlikowskiej
robią na mnie niesamowite wrażenie. To tak jakbym wreszcie trafiła
do domu...To wszystko, co w nich opisuje autorka brzmi dla mnie tak
jak część moich myśli. Uświadamia mi mnóstwo oczywistych rzeczy
i znanych poglądów.
Jak ten zawarty w
słowach:
Kiedy
wchodzisz na drabinę, tylko po to, żeby pokazać ludziom, że
jesteś wyżej niż oni, szybko spadniesz w dół.
Ja wszystko w swym
życiu robiłam po coś...Chciałam mieć męża, bo tak wypada. Bez
męża czułabym się gorsza od koleżanek – mężatek.
Zdecydowałam się na
posiadanie psa (dużej rasy, w bloku), bo miał mi towarzyszyć w
długich wyprawach rowerowych po lasach.
Całe życie odchudzam
się, by ładnie wyglądać w dżinsach i innych ciuchach, które
niestety źle prezentują się na osobie z nadwagą czy otyłej.
Efekty??? Męża mam,
ale żyjemy na zupełnie innych planetach, po prostu papierowe
małżeństwo.
Pies rasy bokser okazał
się kanapowcem i największym leniuszkiem, przy rowerze biec nie
chciał, na długie spacery też nigdy nie miał ochoty, więc
maszerowałam z kijkami sama po lasach.
A jeśli już udało mi
się schudnąć 100 gram, przytyłam zawsze 200 gram.
Gdzie popełniałam
błąd?
Dziś wiem, że na
poziomie intencji.
Zrozumiałam, że mój
sukces w każdej dziedzinie życia zależy od tego jaka jest
prawdziwa, rzeczywista intencja tego, co robię.
Gdy tak
przeanalizowałam swe myśli i dotychczasowe motywacje, dzięki
którym podejmowałam różne życiowe decyzje, doszłam do smutnego
wniosku, że wiele rzeczy, które robiłam dla siebie, w
rzeczywistości robiłam dla innych. Podejmowałam takie decyzje,
żeby zaimponować innym, wzbudzić zazdrość, podziw, szacunek,
zwrócić na siebie uwagę, dostać trochę uwagi otaczających mnie
ludzi, otrzymać ich zainteresowanie moją osobą, ich akceptację.
Brakowało mi wiary w
siebie i poczucia własnej wartości.
Usiłowałam uzyskać
od innych to, co powinnam sobie zapewnić sama, co powinnam odnaleźć
w swoim wnętrzu.
Szukałam więc na
zewnątrz wsparcia, poczucia bezpieczeństwa, akceptacji, miłości.
Podejmowałam
absurdalne decyzje, by zwrócić na siebie uwagę i czekałam na
kogoś, kto mnie pokocha i nada sens mojemu życiu.
Dziś wiem, że
najpierw muszę pokochać siebie, muszę w sobie odnaleźć siłę,
wsparcie, akceptację, a wtedy mam szansę osiągnąć wewnętrzną
równowagę i szczęście.
Zrozumiałam, że do
tej pory mój cel znajdował się zawsze poza mną. W pewnym sensie
manipulowałam innymi ludźmi, żeby mi dostarczyli to, czego mi
brakowało – poczucia akceptacji, świadomości, że jestem ważna,
potrzebna, lubiana.
Tak więc moje
intencje, dzięki którym podejmowałam decyzje były inne, niż
sobie uświadamiałam.
Odruchowo przyjmowałam
za prawdę to, co chciałam, żeby było prawdą.
Przemyślałam pewne
rzeczy i dałam sobie szansę usłyszeć prawdę. Przestałam kłamać
samej sobie.
Wierzę i mam nadzieję,
że prawda i uczciwość to jedyna siła, która zaprowadzi mnie do
celu.
Kiedy wychodziłam za
mąż ze strachu przed staropanieństwem – przegrałam, kiedy
odchudzałam się, żeby lepiej wypaść w oczach innych ludzi –
przegrałam, kiedy zdecydowałam się na romans, żeby komuś coś
udowodnić – przegrałam.
Przegrałam, bo wciąż
wspinałam się na drabinę, żeby pokazać innym, że nie jestem
gorsza, też potrafię, a nawet mogę być wyżej niż oni... i
spadałam z hukiem.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz