Potem
nadeszły wakacje…pierwsze wakacje z Cezarym. W lipcu pojechali na
tydzień do Włoch. – Pokażę ci mój Rzym – zaproponował
wówczas.
Zamieszkali
w uroczym pensjonacie na Via Campaldino. Przed bazyliką św. Piotra,
spoglądając na niego oczami, które miały barwę o ton ciemniejszą
od rozpostartego nad nimi nieba, wyznała mu:
- Kocham
cię. Nie powinnam.
Poczuł
się jak uskrzydlony anioł i przepełniony mistycznym uniesieniem,
odpowiedział:
- Kocham
cię, choć jesteś mi zabroniona. Potrzebuję ciebie…Wszyscy
pragniemy nieba,
ale tylko
miłość zna do niego drogę…Bądź ze mną i pozwól się kochać
nawet miłością zabronioną. Ale czy miłość może być zakazana?
- Na to pytanie nie umiał sobie odpowiedzieć. Jedno wiedział, to
co łączy go z Izabelą, to nie jest stan zakochania, a świadomy
akt woli by pokochać tę kobietę z wszystkimi konsekwencjami.
Panteon,
Koloseum, Forum Romanum…to tam Cezary jej tłumaczył:
-
Izabelko… Miłość nam się przytrafia. Nie możemy sobie
nakazać: kochaj! Nie możemy sobie rozkazać: przestań kochać!
Miłość musi się wydarzyć we właściwy sposób. Zaczynamy kochać
w momencie, gdy ujrzymy istotę drugiego człowieka, która albo
współgra z naszą osobowością, albo fascynuje nas odmienność,
ty jesteś czymś, czym ja nie jestem. Przyciąga nas i porusza
istota tej osoby. Widzimy jej wyjątkowość. - Kocham ciebie,
Letysiu – mówił jej na Piazza Remuria. - Jesteś taka
autentyczna, zło nazywasz złem, a nieczystość
nieczystością…Jesteś wobec mnie taka szczera i jednoznaczna. Nie
ukrywasz przede mną faktu, że twoje życie było czasem trochę
brudne. W tym, co robisz, jesteś taka niepowtarzalna. Miłość do
ciebie daje mi siłę. Uczucie, którym cię obdarzam, to duchowa
sprawa. Widzę ciebie w najwyższej postaci, dostrzegam nie tylko to,
kim jesteś w tym momencie, ale także, kim możesz się stać.
Kocham i wierzę, że przyczyniam się do twojego rozwoju.
Stali
przed budynkiem Pontificio Collegio, w którym Cezary mieszkał, gdy
studiował na Uniwersytecie Gregoriańskim. I stała się rzecz
dziwna…On wciąż mówił, a ona milczała…
Ona
adwokat, mistrzyni sztuki oratorskiej, nie miała nic do
powiedzenia…Bo cóż ona wie o miłości? Zawsze spychała to
uczucie do podświadomości i z dumą obwieszczała, że miłość to
tylko hormony…A teraz Cezary próbuje jej wytłumaczyć jej coś,
czego ona tak do końca chyba nie rozumie, ale bezgranicznie ufa mu.
Jest przecież teologiem, zna się na duchowych sprawach. Właśnie
przyjechali na Piazza della Pilotta, gdzie znajduje się Uniwersytet
Gregoriański, popularna Gregoriana. To tutaj Cezary odbył studia
doktoranckie z zakresu teologii moralnej i obronił rozprawę
doktorską na temat ciała i cielesności w nauczaniu teologicznym.
Potem zawiózł ją w najważniejsze dla niego miejsce…do bazyliki
św. Jana na Lateranie. Przy bazylice mieści Papieskie Seminarium, w
którym przygotowywał się do święceń kapłańskich. I wreszcie
miejsce najważniejsze…Bazylika Watykańska…to tu Cezary otrzymał
sakrament święceń i zobowiązał się do przestrzegania celibatu.
Został naznaczony na zawsze…Od tego momentu jako prezbiter
otrzymał władzę udzielania wiernym sakramentów i co najważniejsze
mógł trzymać w swych dłoniach Najświętszy Sakrament.
Odprawiając
mszę, w momencie konsekracji chleba i wina odczuwał za każdym
razem niepojęty stan ducha, którego dokładnie nie potrafił opisać
ludzkim językiem. Zawsze wydaje mu się przez moment, że jest poza
czasem i przestrzenią i dotyka wieczności. Przeżywa dziwną radość
i jednocześnie lęk, aby swoimi rękoma nie splamić Ciała
Chrystusa.
Obserwowała
go w bazylice. Pomyślała sobie wówczas, że nie zna piękniejszego
widoku niż rozmodlony mężczyzna. Wiedziała, że boleśnie
przeżywa sytuację, w której się znalazł, a wątpliwości i
niepokój moralny rozrywają go wewnętrzne. Z jednej strony to tutaj
przecież złożył przysięgę wierności kościołowi, ale z
drugiej odważył się pokochać kobietę. A ona nie potrafi, po
prostu nie umie mu pomóc, by został wierny swemu powołaniu…To
ponad jej siły. Poczuła, że sytuacja zaczęła ją przerastać…
- Izuniu
– powiedział jej w bazylice – Ja już nie potrafię przeżywać
celibatu jako drogi do doświadczenia pełniejszej, większej
miłości. Wiem, że owa większa miłość realizuje się w
pełniejszym zaufaniu i oddaniu się Stwórcy, ale ja wybieram
maleńką miłość...co nie znaczy, że przestałem kochać Boga.
Zrobię wszystko, żeby moje życie przyjęło taką postać, aby
mogło podobać się Bogu. Myślę, że prawdziwa zdrada Boga ma
miejsce tylko wtedy, gdy ktoś nie życzy sobie być przez niego
kochanym.
- Czaruś,
będziemy pielęgnować, ochraniać i rozwijać tę naszą maleńką
miłość…Przyrzekam ci tutaj, w tym świętym miejscu, że jeżeli
twoją wolą będzie być ze mną, ja poddam się jej, zawsze będę
przy tobie i nigdy cię nie opuszczę…
Nie
poznawała samej siebie. Wypowiada jakieś patetyczne słowa, a
jeszcze nie tak dawno uważała, że miłość to puste słowo…Jeszcze
nie dalej jak w kwietniu uprawiała towarzyski seks z mecenasem
Siedlewskim, który jest stary i obrzydliwy, ale ma wyjątkową
pozycję w palestrze i wiele od niego zależy w adwokackim światku.
A przed nim był młody student…biedaczek tak ciężko pracował w
hipermarkecie, zaopiekowała się nim, tak z dobrego serca…a on
zapomniał, gdzie jest jego miejsce w szeregu. Nieśmiało, z
młodzieńczym rumieńcem, zaczął wyznawać jej swoje uczucie i
proponować małżeństwo, jak tylko będzie wolna…Musiała szybko
zareagować i sprowadzić go na ziemię…Nie potrzebuje męża,
kochanka, faceta, miłości…a jedynie od czasu do czasu dobrego
seksu. – Czy to tak trudno zrozumieć tym kretynom? – Złościła
się wówczas okrutnie i szczerze nienawidziła cały ród męski,
tych męskich szowinistów, zadufanych w sobie samców, którzy
myślą, że każda kobieta, za największy priorytet w swoim życiu,
uważa stały związek z nimi.
A teraz
tu, w tej bazylice składa jakieś śluby, przyrzeczenia i co
najważniejsze przyjmuje uczucie Cezarego, na które nie zasługuje…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz