Przez wiele lat byłam małym człowieczkiem.
Miałam nieświadome serce, to znaczy serce zamknięte.
Pragnęłam głównie rzeczy. Obrastałam w rzeczy.
Nie wiedziałam, że urzeczowiam siebie i ludzi, z którymi
obcuję.
Przedmiotowe i użyteczne traktowanie siebie prowadzi do
prawa dżungli...
Mały człowiek daje zwykle mało
według miary swego serca,
któremu – gdy małe – ukryć się łatwiej
w azylu świętego spokoju.
Mały człowiek ma mało życia,
więc lepiej nim nie szastać,
bo może i dla niego nie wystarczyć-
ma się je przecież tylko jedno.
Mały człowiek miłość odmierza jak w aptece-
kropla więcej może oszołomić...
Mały człowiek boi się nieba,
bo tam nie ma kącika dla własnych spraw.
Czasem tęskni, jak krasnoludek za wiosną,
lecz jego serce woli sen zimowy...
Pora otrząsnąć się ze snu i otworzyć serce… Na miłość… Na
drugiego człowieka.
Bycie małym człowieczkiem nie jest fajne.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz