Wszelkie prawa autorskie do tekstów postów i tekstu powieści, w myśl ustawy z dnia 4 lutego 1994r. Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm. należą do właściciela bloga i nie mogą być wykorzystywane bez jego zgody w celach prywatnych lub komercyjnych.

sobota, 15 sierpnia 2015

Nostalgicznie

Osobiście bardzo celebruję święto 15 sierpnia - zarówno ze względów patriotycznych, bo jest to rocznica cudu nad Wisłą i dzień Wojska Polskiego, jak i ze względów religijnych, jako święto Wniebowzięcia oraz Matki Boskiej Zielnej. Ze względu na powszechne w tym dniu święcenie ziół jest okazja by zakupić ciekawe kompozycje polnych kwiatów i ziół, aby je zasuszyć i wstawić do mojego dzbana z motywem lawendy.
Od dwudziestu lat, co roku obchodziłam to święto w Warszawie. W południe uczestniczyłam zawsze w wielkiej paradzie wojskowej w Ogrodzie Saskim, od kilku lat parada przeniosła się na Agrykolę. Też urocze miejsce, tym bardziej, że Łazienki pod bokiem. Zmęczona gwarem wielkiego pikniku na błoniach Agrykoli, zawsze szukałam schronienia i ciszy w Łazienkach, by spacerować Aleją Chińską... A popołudniu przenosiłam się na Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście, by uczestniczyć tam w licznych koncertach orkiestr wojskowych.
W tym roku okoliczności tak się ułożyły, że spędzę ten dzień w domu, z dala od mojej kochanej Warszawy i tego, co w niej się dzieje. Smutno mi z tego powodu. Ale staram się nie poddawać pesymistycznym nastrojom i odnaleźć w obecnej sytuacji pozytywne strony.
Każdą historię  ludzkiego życia, można opowiedzieć w dwójnasób. Albo jako opowieść o znoju, albo o spełnieniu. Wszystko zależy od nastawienia. Tak jak w tej przypowieści.
 
 Pewien człowiek, przemierzał w średniowieczu Francję i spotkał po drodze trzech kamieniarzy. Pierwszy powiedział mu: 
 
- Żyję jak zwierzę. Smaga mnie deszcz i słońce, pot zalewa mi oczy, kurz wchodzi do płuc razem z powietrzem. To najgorszy zawód świata. Haruję niczym wół i co z tego mam? Marne grosze, za które ledwo żyje moja rodzina. 
 
Kawałek dalej, w innej miejscowości, wędrowiec znów spotkał kamieniarza. Ten otarł pot z czoła i zapytany o swój zawód, powiedział: 
 
- Nie skarżę się. Pracuję ciężko, ale mam pracę. Moja rodzina nie chodzi głodna. Widzę wschody i zachody słońca, świeże powietrze orzeźwia mnie co rano, a deszcz często zmywa pył z moich ramion, gdy wracam do domu. Niektórzy mają gorzej niż ja, grzech byłoby narzekać. 
 
Wędrowiec zadumał się i poszedł dalej. W trzeciej miejscowości spotkał znów kamieniarza i zanim zapytał go o jego zawód, ten chwycił go za rękę, spojrzał w oczy, wskazał w górę i z dumą powiedział:
 
 - Patrz! Ja buduję katedrę. 
 
 Ten sam los, ta sama historia, inny wybór myślenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz